Jedyna prawdziwa. 100% kremowej śmietanki i wanilia. Innej wersji nie uznaję, a przynajmniej nie jako panna cotta. Jak sama nazwa wskazuje, ma być śmietana, a nie mleko, nie serek, nie inne dziwolągi. Ugotowana śmietana i kropka. A do tego owoce. Maliny w galaretce z dodatkiem porto. Więcej nie potrzeba nic...
500 ml śmietany kremówki 30%
3 łyżki cukru
1 laska wanilii
2 łyżeczki żelatyny
100 ml gorącej wody
Galaretka z owocami i porto
4 łyżeczki galaretki malinowej (w proszku)
150 ml gorącej wody
3-4 łyżeczki porto
maliny (użyłam mrożonych malin dobrej jakości)
Żelatynę zalać gorącą wodą i dokładnie rozpuścić. Do rondelka włożyć laskę wanilii, zalać śmietanką i odstawić na 15 minut. Następnie dodać cukier, doprowadzić do wrzenia i szybko zestawić z ognia. Wyjąć laskę wanilii, przekroić wzdłuż, wyskrobać nożem ziarenka i dodać do śmietanki. Pozostałą część laski wyrzucić. Do śmietanki wlać rozpuszczoną żelatynę i wymieszać. Przelać do pucharków i schłodzić w lodówce do stężenia (ok. 60 minut).
Przygotować galaretkę: proszek dokładnie rozpuścić w gorącej wodzie. Nie gotować. Dodać porto i zamieszać. Pozostawić na 10 minut do przestygnięcia. Wystawić pucharki z panna cottą. Do każdego nałożyć kilka malin i zalać galaretką do przykrycia owoców. Wstawić do lodówki na kolejne 30 minut.
wygląda wspaniale!
ReplyDeleteniedawno jadłam panna cottę po raz pierwszy, cudna kremowość!
ReplyDeleteuwielbiam, twoja ślicznie wygląda;)
ReplyDeletetaki deser mogłabym jeść codziennie, szczególnie tak pięknie podany :-)
ReplyDelete